Dbaj o swoje życie !
brak załączników
25.05.2016 r.
Dzień zwykły gdyby nie kilka dolegliwości. Dzień w którym zaczęły się sygnały które dały mi do myślenia ,, coś złego dzieje się ze mną,,. 26.05 krwotok tak silny który zmusił mnie do zmiany odzieży 5 razy. Tego samego dnia rozpoczęłam poszukiwania godnego ginekologa który będzie wstanie powstrzymać, mój krwotok. Wtedy znalazłam dr. Wilhelm z Kartuz. Trochę bałam się wizyty u mężczyzny... kilka osób polecili mi go. Zadzwoniłam do lekarza zapisał mnie na wizytę. Tego dnia pojawiłam się przed drzwiami lekarza. Zdziwienie nie ominęło mnie, drzwi otworzył mi starszy pan. Weszłam bez wahania, opowiedziałam mu zaistniały problem. W jego oczach widziałam pewną obawę... kiedy zbadał mnie westchnął i usiadł. Pamiętam jego słowa ,, dziecko masz długoletnią nadżerkę, jacy lekarze nie widzieli problemu kilka lat temu?!!,, Był zły zachowaniem lekarzy po fachu. Byłam tak zła na czterech lekarzy z Trójmiasta. Lekarz przepisał mi kilka leków hamujących krwotoki. Zachwyt trwał 3 dni.
Czwartego dnia wieczorem gdy Paweł zasnął było mi słabo czułam że błędne ... po chwili rozległ się mój płacz i uderzenie kolan o podłogę. Zaczęłam silnie krwawić po kilku sekundach na podłodze pojawiły się skrzepy, wielkości mojej ręki ... . Płacz strach drgawki i ogromny lęk przed dzieckiem ... zaczęłam w płaczu zbierać skrzepy ścierać zalaną podłogę. Między czasie rozglądając się czy dziecko nie widzi tego co ,dzieje się z jego mamą. Udało mi się szybko posprzątać pokój. Resztę nocy spędziłam leżąc na łóżku ze łzami. Rano zadzwoniłam do lekarza opowiedziałam co się stało. Powiedział bym przyjechała jak najszybciej. Tak też zrobiłam, lekarz był zmartwiony sytuacją. Przepisał mi CYCLONAMINE. Wróciłam do domu,lek stopniowo powstrzymywał krwawie i tak przez ponad 2 tygodnie krwawiłam. Następnie doszło do łyzeczkowania i oczyszczenia jamy macicy. Wycinek trafił do laboratorium. Między czasie wracałam przez tydzień do szpitala na zmianę opatrunków. 20 lipca nie zapomnę do póki istnieje, był wspaniały dzień w dobrym humorze ale nie na długo. Tego dnia otrzymałam telefon od Ordynatora, prosił o pilny przyjazd. Czułam że coś wisi w powietrzu. Ordynator zaprosił mnie do gabinetu a w nim wiadomość z jego ust ,, ma pani nowotwór złośliwy szyjki macicy i musi pani jak najszybciej trafić na drugą konsultacje,do Szpitala Klinicznego. Gdyby wypowiadał te słowa zaczęłam tak płakać aż sam podał chusteczki. Wyszłam z gabinetu z płaczem cała drżałam. Dobrze że tego dnia była przy mnie bliska osoba. Cały dzień w szoku pełnym żalu do byłych lekarzy do Boga . Tego dnia pomalowałam całe ogrodzie w 2 godziny a wieczorem spotkałam się ze ,znajomymi na ostatnie już piwo. 3 dni później trafiłam na konsultacje do szpitala klinicznego, tam profesor opowiedział mi przebieg nowotworu i potwierdził diagnozę. Kolejny płacz ...skierował mnie na ostatnią konsultacje do UCK Dębinki. Tam trafiłam pod opiekę docent. Na wstępie powiedziała mi ,,zrobię wszystko by wyszła pani z choroby , zaznaczam że będzie to ciężkie i wyczerpujące leczenie. Podstawą by doszło do leczenia była zgodna na bezpłodność. To był najmniejszy wtedy problem . Zaznaczyła ,, pani szansę są niepewne minęło kilka lat a nowotwór pani jest duży ,jacy lekarze skazali tak młodą kobietę...,,. Skierowanie na badanie PET . Po tygodniu wynik oznaka dużego na cieku z przerzutami... . Kolejny ryk. 5 dni później rozpoczęłam chemioterapię i jednocześnie radioterapię. Ciężki okres leczenia... pamiętam pierwszą radioterapię,byłam gotowa pożegnać się z każdym . Kolejne były łagodniejsze. Pierwsza chemia ... Boże to był koszmar , byłam cała żółta opierałam się o ściany uczucie jakbym miała traciła już wszystko, śpiąca wijąca się z bólu kilka wizyt w toalecie posmak wypitego metalu, jadłowstręt żyłam jak wampir w pokoju - zasłaniałam się przed słońcem. I taki był cały tydzień. Kolejna chemia a w czasie niej krwotok i sprzątanie za mną zmiana odzieży 5 razy . Otrzymałam CYCLONAMINE, ale chemię musiałam dokończyć . Dwa dni później zemdlałam na parkingu przy hotelu w którym ,mieszkali pacjenci dla których nie było miejsca w szpitalu. Pamiętam tyle że współlokatorka z jakimś mężczyzną zawieźli mnie do szpitala, tam otrzymałam kroplówki i dwie jednostki krwi . Przy drugiej jednostce nastąpiły komplikacje bakteria ,, nutropenia,, antybiotyki kroplówki , objawy drgawki gorączka zimno . Panie pielęgniarki miały sporo bieganiny przy mnie. Po tygodniu chciałam wyjść ze szpitala,ale lekarz kategorycznie nie zgodził się powiedział ,,walcze o twoje życie teraz ,, tego dnia byłam tak wściekła i zaczęłam wyżywać się na jednym lekarzu 😈, i nie żałuję . Lekarz powiedział mamie że widzi u mnie depresję, nie znam osoby która cieszyła by się z nowotworu . Wytrzymałam 16 dni na oddziale i tego też dnia dostałam szału . Miałam dość okłamywania mnie braku odpowiedzi a najbardziej okłamywania Pawła, tęsknoty za nim . Wypisałam się na własne żądanie i nie żałuję z taką furią kilka rzeczy posiadało wychodząc ze szpitala . Jak można przez 6 godzin nie przyjść i nie udzielić mi informacji czy wychodzę ?!!! No to wyszłam swoim sposobem a jaka radość w oczach dziecka . Do dzisiaj lekarze pamiętają mnie . Wróciłam po weekendzie z uśmiechem dokończyłam resztę radioterapii a na do widzenia dałam lekarzom do zrozumienia by nie postępowali ze mną jak z przedmiotem i wychodząc uderzyłam drzwiami od pokoju lekarza . Po tygodniu wróciłam na zabieg Brachyterapia. Ból płacz 25 godzin leżenia na w znak bez ruchu morfina co 4 godz , cofka gorączka . Po czterech tygodniach wróciłam na kolejny zabieg Brachyterapia, ten zabieg trwał także 25 godz tym razem nie brałam żadnych leków przeciwbólowych jestem dumna z tego osiągnięcia. W czasie tych czterech tygodni wystąpiły komplikacje że sprzętem u mnie wystąpiło zapalenie oskrzeli. Jestem na każdy wirus bardzo podatna łapie wszystko np. masz katar a ja za 4-5 godzin także . W środę byłam u onkologa wizyta miażdżąca moje kolejne plany z cudem powstrzymałam łzy przed bliską mi osobą ale nie udało mi się zachować twarzy ,, wszystko dobrze,, . Mogę napisać tyle ,, postawili na mnie krzyżyk,, . Gdy wróciłam do domu wyjęłam pamiętnik z grawerem , gdy zabraknie mnie dla dziecka,, zapełniły się dwie kartkę w pamiętniku. Cały wieczór tłumaczyłam sobie że mam już dość to pora by odpuścić. Następnego dnia postanowiłam ,,jeszcze kilka kroków pójdę dalej,, Żal do wszystkich do lekarzy do Boga chciała bym usiąść obok niego by spojrzał mi w oczy ,, dlaczego odbiera dziecku mamę ?!,, Wczoraj z koleżanką postanowiłam udać się do innego onkologa.
6 miesięcy walki z nowotworem a jeszcze nie wygrałam.
6 miesięcy zmagań jak po tsunami.
Krwotoki zapełniły by wannę .
Do dzisiaj sypiam na podkładach i nie wstydzę się tego , niektórym wydaje się że chodząc nie mam innych problemów.
Kilka wyrzuconych pościeli które uszczelniły by nie jedną instalacje hydrauliczną .
Bezsenność .
Kilkadziesiąt złotych wydanych na leki .
Ścisła dieta .
Dalej ktoś myśli że jest dobrze ? Dobrze to jest wtedy kiedy zasypiasz bez problemu.
To przekaz dla każdego znajomego czy jesteś kobietą czy mężczyzną to nie ważne . Mam tylko 27 lat, za sobą problemy zdrowotne dziecka- NEC, następnie rozwód a teraz nowotwór.
Dzień zwykły gdyby nie kilka dolegliwości. Dzień w którym zaczęły się sygnały które dały mi do myślenia ,, coś złego dzieje się ze mną,,. 26.05 krwotok tak silny który zmusił mnie do zmiany odzieży 5 razy. Tego samego dnia rozpoczęłam poszukiwania godnego ginekologa który będzie wstanie powstrzymać, mój krwotok. Wtedy znalazłam dr. Wilhelm z Kartuz. Trochę bałam się wizyty u mężczyzny... kilka osób polecili mi go. Zadzwoniłam do lekarza zapisał mnie na wizytę. Tego dnia pojawiłam się przed drzwiami lekarza. Zdziwienie nie ominęło mnie, drzwi otworzył mi starszy pan. Weszłam bez wahania, opowiedziałam mu zaistniały problem. W jego oczach widziałam pewną obawę... kiedy zbadał mnie westchnął i usiadł. Pamiętam jego słowa ,, dziecko masz długoletnią nadżerkę, jacy lekarze nie widzieli problemu kilka lat temu?!!,, Był zły zachowaniem lekarzy po fachu. Byłam tak zła na czterech lekarzy z Trójmiasta. Lekarz przepisał mi kilka leków hamujących krwotoki. Zachwyt trwał 3 dni.
Czwartego dnia wieczorem gdy Paweł zasnął było mi słabo czułam że błędne ... po chwili rozległ się mój płacz i uderzenie kolan o podłogę. Zaczęłam silnie krwawić po kilku sekundach na podłodze pojawiły się skrzepy, wielkości mojej ręki ... . Płacz strach drgawki i ogromny lęk przed dzieckiem ... zaczęłam w płaczu zbierać skrzepy ścierać zalaną podłogę. Między czasie rozglądając się czy dziecko nie widzi tego co ,dzieje się z jego mamą. Udało mi się szybko posprzątać pokój. Resztę nocy spędziłam leżąc na łóżku ze łzami. Rano zadzwoniłam do lekarza opowiedziałam co się stało. Powiedział bym przyjechała jak najszybciej. Tak też zrobiłam, lekarz był zmartwiony sytuacją. Przepisał mi CYCLONAMINE. Wróciłam do domu,lek stopniowo powstrzymywał krwawie i tak przez ponad 2 tygodnie krwawiłam. Następnie doszło do łyzeczkowania i oczyszczenia jamy macicy. Wycinek trafił do laboratorium. Między czasie wracałam przez tydzień do szpitala na zmianę opatrunków. 20 lipca nie zapomnę do póki istnieje, był wspaniały dzień w dobrym humorze ale nie na długo. Tego dnia otrzymałam telefon od Ordynatora, prosił o pilny przyjazd. Czułam że coś wisi w powietrzu. Ordynator zaprosił mnie do gabinetu a w nim wiadomość z jego ust ,, ma pani nowotwór złośliwy szyjki macicy i musi pani jak najszybciej trafić na drugą konsultacje,do Szpitala Klinicznego. Gdyby wypowiadał te słowa zaczęłam tak płakać aż sam podał chusteczki. Wyszłam z gabinetu z płaczem cała drżałam. Dobrze że tego dnia była przy mnie bliska osoba. Cały dzień w szoku pełnym żalu do byłych lekarzy do Boga . Tego dnia pomalowałam całe ogrodzie w 2 godziny a wieczorem spotkałam się ze ,znajomymi na ostatnie już piwo. 3 dni później trafiłam na konsultacje do szpitala klinicznego, tam profesor opowiedział mi przebieg nowotworu i potwierdził diagnozę. Kolejny płacz ...skierował mnie na ostatnią konsultacje do UCK Dębinki. Tam trafiłam pod opiekę docent. Na wstępie powiedziała mi ,,zrobię wszystko by wyszła pani z choroby , zaznaczam że będzie to ciężkie i wyczerpujące leczenie. Podstawą by doszło do leczenia była zgodna na bezpłodność. To był najmniejszy wtedy problem . Zaznaczyła ,, pani szansę są niepewne minęło kilka lat a nowotwór pani jest duży ,jacy lekarze skazali tak młodą kobietę...,,. Skierowanie na badanie PET . Po tygodniu wynik oznaka dużego na cieku z przerzutami... . Kolejny ryk. 5 dni później rozpoczęłam chemioterapię i jednocześnie radioterapię. Ciężki okres leczenia... pamiętam pierwszą radioterapię,byłam gotowa pożegnać się z każdym . Kolejne były łagodniejsze. Pierwsza chemia ... Boże to był koszmar , byłam cała żółta opierałam się o ściany uczucie jakbym miała traciła już wszystko, śpiąca wijąca się z bólu kilka wizyt w toalecie posmak wypitego metalu, jadłowstręt żyłam jak wampir w pokoju - zasłaniałam się przed słońcem. I taki był cały tydzień. Kolejna chemia a w czasie niej krwotok i sprzątanie za mną zmiana odzieży 5 razy . Otrzymałam CYCLONAMINE, ale chemię musiałam dokończyć . Dwa dni później zemdlałam na parkingu przy hotelu w którym ,mieszkali pacjenci dla których nie było miejsca w szpitalu. Pamiętam tyle że współlokatorka z jakimś mężczyzną zawieźli mnie do szpitala, tam otrzymałam kroplówki i dwie jednostki krwi . Przy drugiej jednostce nastąpiły komplikacje bakteria ,, nutropenia,, antybiotyki kroplówki , objawy drgawki gorączka zimno . Panie pielęgniarki miały sporo bieganiny przy mnie. Po tygodniu chciałam wyjść ze szpitala,ale lekarz kategorycznie nie zgodził się powiedział ,,walcze o twoje życie teraz ,, tego dnia byłam tak wściekła i zaczęłam wyżywać się na jednym lekarzu 😈, i nie żałuję . Lekarz powiedział mamie że widzi u mnie depresję, nie znam osoby która cieszyła by się z nowotworu . Wytrzymałam 16 dni na oddziale i tego też dnia dostałam szału . Miałam dość okłamywania mnie braku odpowiedzi a najbardziej okłamywania Pawła, tęsknoty za nim . Wypisałam się na własne żądanie i nie żałuję z taką furią kilka rzeczy posiadało wychodząc ze szpitala . Jak można przez 6 godzin nie przyjść i nie udzielić mi informacji czy wychodzę ?!!! No to wyszłam swoim sposobem a jaka radość w oczach dziecka . Do dzisiaj lekarze pamiętają mnie . Wróciłam po weekendzie z uśmiechem dokończyłam resztę radioterapii a na do widzenia dałam lekarzom do zrozumienia by nie postępowali ze mną jak z przedmiotem i wychodząc uderzyłam drzwiami od pokoju lekarza . Po tygodniu wróciłam na zabieg Brachyterapia. Ból płacz 25 godzin leżenia na w znak bez ruchu morfina co 4 godz , cofka gorączka . Po czterech tygodniach wróciłam na kolejny zabieg Brachyterapia, ten zabieg trwał także 25 godz tym razem nie brałam żadnych leków przeciwbólowych jestem dumna z tego osiągnięcia. W czasie tych czterech tygodni wystąpiły komplikacje że sprzętem u mnie wystąpiło zapalenie oskrzeli. Jestem na każdy wirus bardzo podatna łapie wszystko np. masz katar a ja za 4-5 godzin także . W środę byłam u onkologa wizyta miażdżąca moje kolejne plany z cudem powstrzymałam łzy przed bliską mi osobą ale nie udało mi się zachować twarzy ,, wszystko dobrze,, . Mogę napisać tyle ,, postawili na mnie krzyżyk,, . Gdy wróciłam do domu wyjęłam pamiętnik z grawerem , gdy zabraknie mnie dla dziecka,, zapełniły się dwie kartkę w pamiętniku. Cały wieczór tłumaczyłam sobie że mam już dość to pora by odpuścić. Następnego dnia postanowiłam ,,jeszcze kilka kroków pójdę dalej,, Żal do wszystkich do lekarzy do Boga chciała bym usiąść obok niego by spojrzał mi w oczy ,, dlaczego odbiera dziecku mamę ?!,, Wczoraj z koleżanką postanowiłam udać się do innego onkologa.
6 miesięcy walki z nowotworem a jeszcze nie wygrałam.
6 miesięcy zmagań jak po tsunami.
Krwotoki zapełniły by wannę .
Do dzisiaj sypiam na podkładach i nie wstydzę się tego , niektórym wydaje się że chodząc nie mam innych problemów.
Kilka wyrzuconych pościeli które uszczelniły by nie jedną instalacje hydrauliczną .
Bezsenność .
Kilkadziesiąt złotych wydanych na leki .
Ścisła dieta .
Dalej ktoś myśli że jest dobrze ? Dobrze to jest wtedy kiedy zasypiasz bez problemu.
To przekaz dla każdego znajomego czy jesteś kobietą czy mężczyzną to nie ważne . Mam tylko 27 lat, za sobą problemy zdrowotne dziecka- NEC, następnie rozwód a teraz nowotwór.
Nie zrobili Pani operacji?
OdpowiedzUsuńNie . Nie usunęli. Onkolodzy podjęli decyzję iż najlepiej w moim przypadku pozostawić narządy. I zastosować chemioterapie,
Usuńradioterapię i dwa zabiegi brachyterapii po 25 godz.
Nie usunęli szyjki macicy? I czy robiła Pani regularnie cytologie?
OdpowiedzUsuńOczywiście cytologię była wykonana dwa razy. Mieszkając w Trójmieście lekarze nie widzieli problemu. Dostawałam tylko leki przeciw bakteryjne i to wszystko.
UsuńPo przeprowadzeniu do rodziców , w maju 2016 r czułam że coś się dzieje ze mną. Pod koniec maja zaczęłam krwawić , do takiego momentu gdy z podłogi zbierałam skrzepy. Z pośród 4 ginekologów tylko 1 lekarz z Kartuz pomógł mi .Do dziś trzyma mnie pod swoimi skrzydłami .
Nie za bardzo rozumiem. Od porodu miała Pani tylko dwie cytologie? Jakie były ich wyniki? Czym pobierane?
Usuń