Po dłuższym czasie musiałam napisać , czytałam Wasze komentarze ,jak martwicie się o mnie itd. Napiszę krótko : Żyje z nefrostomią ( dopadło mnie wodonercze, w mojej chorobie to mogło się zdarzyć. ) Zaczęło się wszystko od problemu z oddawaniem moczu, ból przypominał poród. Nie będę wspominała ile razy w tym czasie byłam w szpitalu, lekarze i panie pielęgniarki znają mnie już dobrze 😯😊. Po tygodniu trafiłam do szpitala w złym stanie, niestety musiałam po raz kolejny trafić na chirurgię 😢😢, byłam zrozpaczona informacją że lewa nerka odmawia współpracy. Teraz żyje z nefrostomia , noszę woreczki podłączone do obu nerek, nie jest to przyjemne ,wygodne ,trzeba dużo pić 2,5 l płynów, stosować diete , dbać o higienę w miejscu zabiegów , zmieniać opatrunki. Moje nogi są wielkie ,ciężkie bolące, chodze w wełnianych skarpetach ,w nogach jest woda. Te białe woreczki nosze rano a na wieczór są 2 litrowe. Ogromnym kłopotem jest brak dużych butów ( szerokich) i spodni.
We wtorek założono Mi port naczyniowy. Miałam zgłosić się do szpitala o godzinie 8-mej , waga wzrost kilka pytań i przejażdżka na oddział chirurgii onkokogii... Pani pielęgniarka założyła ,,motylka ,, :) i pytała mnie czy mam jakieś uczulenia ? ,, brak pieniędzy,, haha pani uśmiechnęła się szeroko :) . Plan wyjazdu na sale operacyjną o 10-tej. Uhm ...oczywiście to tylko marzenie ,byłam mega głodna zła :( wyjazd na sale operacyjną o 13:20 :-! Bałam się bardzo pielęgniarka za kryła mnie jak ,,gołąbka ,, zielonymi prześcieradłami. Dostałam znieczulenie miejscowe i tu zaczął się dramat ...:( znieczulenie było za słabe czułam uczucie rozrywania, zakładania rurki i wciskania do kieszonki portu. Płakałam aż maseczka tlenu była zaparowana :( całość trwała 1 i 5 min. Następnie wyjazd na RTG czy port jest dobrze umiejscowiony i czy nie ma odmy opłucnej . Ledwo stałam przy aparacie rtg :/ . Zrobiłam zdjecie by ludzie którzy mówili mi ,, to nic nie boli ,, nie wciskali mi
Chciałabym pisać tylko o dobrych rzeczach ,ale nie zawsze tak musi być. Przed opisaniem co się dzieje , bardzo dziękuję każdemu z Was za chęć pomocy , za dobre słowo za modlitwe. Przez cały miesiąc marzec byłam w szpitalu cztery razy 😢, zwijanie się z bólu, płacz jak i w nocy i dzień leżenie w łóżku przez zapalenie układu moczowego. Stres na SOR , myślenie czy pielęgniarki pójdą na łatwizne czy będą używały portu? Na widok igły już płacze trauma pozostała po chemii. W środe byłam w szpitalu i lekarka zapisała takie leki, po których ból nie ustępował ,z płaczu zwijałam się w kłębek i chciałam eutanazji dla siebie. Ból znikał na półtora godziny i dalej płacz, ból układu lędzwiowego 😬😢😢😢...tego wole nie wspominać. W piątek tata widział że już jestem coraz słabsza i zmęczona psychicznie i fizycznie ,pojechał ze mną do szpitala. Nigdy nie czekam w kolejce to jeden plus, w piątek na SOR doszło do drętwienia rąk nóg , zrobiło mi się słabo gdy miałam przejść na łóżko płakałam.
Komentarze
Prześlij komentarz